50 ROCZNICA
ZDOBYCIA IMIENIA SZARYCH SZEREGÓW
PRZEZ HUFIEC ZHP WARSZAWA-MOKOTÓW
1 9 6 7 — 2 0 1 7

Barbara Marta Wachowicz
Polska pisarka, fotografik, scenarzystka i publicystka.
Jest autorką biografii wielkich Polaków. Napisała też serię gawęd o wspaniałych polskich harcerkach i harcerzach: Oldze i Andrzeju Małkowskich, Aleksandrze Kamińskim, „Rudym” „Alku” i „Zośce”, wspaniałej młodzieży z batalionu „Zośka”. Jest autorką wystawy „Kamyk na szańcu” poświęconej Aleksandrowi Kamińskiemu i Harcerzom z Szarych Szeregów.
Wielokrotnie gościła na naszych ogniskach, kominkach i spotkaniach. Zawsze jest z nami pod warszawskim Arsenałem w rocznicę odbicia Janka Bytnara.
Wspiera nas i uczy od wielu lat, świętuje z nami kolejne rocznice zdobycia przez Hufiec imienia Szarych Szeregów.
Barbara Wachowicz
„I wieść będziemy młodych Szarymi Szeregami”
Należę do pokolenia, któremu odebrano dar harcerstwa. Mój starszy brat miał jeszcze szczęście nosić krzyż harcerski. I raz tylko w życiu widziałam, jak zapłakał – on, mały bohater, który uratował mnie z płomieni, gdy palono nasz dwór, ze łzami odpinał krzyż i chował, gdy unicestwiano Związek Harcerstwa Polskiego.
Podczas pracy nad książkami o szlakach wielkiego ojca „złotego skauta” – Adasia Żeromskiego z drużyny Andrzeja Małkowskiego, poznałam mecenasa Józefa Saskiego, potomka bohaterów „Wiernej rzeki”. To on – „Katoda” z akcji odbicia „Rudego” – zabrał mnie na premierę filmu „Akcja pod Arsenałem” w lutym roku 1978. Do kina „Skarpa” przybyła cała śmietanka towarzyska Warszawy. Pulsujący tradycyjnymi ploteczkami rozgwar ucichł nagle i wszyscy powstali, a przez salę przebiegł szept – Kamyk! Kamyk! W burzy oklasków szedł niewysoki, srebrnowłosy, przygarbiony starszy pan, zażenowany owacją.
Druh Aleksander Kamiński.
Pisał do mnie w liście z 14 lutego 1978, jednym z ostatnich, jakie skreślił w życiu, i jedynym, w którym mówi o tym, jakie napięcie emocjonalne towarzyszyło powstawaniu „Kamieni na szaniec”: „…gdy pisałem «Kamienie», to przecież pisałem o zaprzyjaźnionych ze sobą chłopcach. Więc gdy zdecydowałem się pisać – dokonałem tego w ciągu kilku dni, może tygodnia? Odczuwałem to tak, jakbym był medium, przez które wypowiada się jakaś wielka siła podstawowych wartości (…). Wszystko to się splątało, stopiło: miłość i żałoba po poległych chłopcach”. Wkrótce ogarnęła nas żałoba pożegnania Kamyka, który odszedł na wieczną wartę 15 marca 1978 roku. Po latach, zdobywając żmudnie dokumentację do II tomu cyklu „Wierna rzeka harcerstwa” – „Kamyk na szańcu”, ze wzruszeniem odnalazłam list Druha Kamińskiego do przyjaciela młodzieńczych lat harcerskich w Humaniu i Pruszkowie – hm. Oskara Żawrockiego, datowany 9 października 1967 roku: „Byłem na fantastycznych uroczystościach:
- późnym wieczorem przy pochodniach na cmentarzu przy grobach batalionu «Zośka» – apel poległych – wstrząsające wrażenie. Żadnego nietaktu;
- na stadionie «Warszawianki» nadanie hufcowi mokotowskiemu imienia Szarych Szeregów”.
W mej książce o Kamyku komentuję: „Wspaniały, wspaniały Hufiec Mokotów. Nie wiedział Kamyk zapewne, ile trudów włożyli harcerze, by Szaro-Szeregowe miano wywalczyć.”
O tej niezwykłej uroczystości opowiadali mi współtwórcy sukcesu Hufca Mokotów. Zygmunt Kaczyński „Wesoły”, ten, który odegrał nader ważną rolę w akcji pod Arsenałem, mając – jako sprzedawca czekoladek – wstęp do gestapo na Szucha. To on dał znak, że „Rudy” jest w więźniarce.
W Powstaniu żołnierz „Parasola”, gdy Hufiec Mokotów zaczął swą batalię o imię – „Wesoły” pełnił ważną funkcję w Stołecznej Radzie Narodowej i żarliwie poparł starania mokotowskich harcerzy. Opowiadali mi Zośkowcy – Bogdan Deczkowski „Laudański”, bohater Powstania i więzień PRL, wybitny chemik, autor cennych wspomnień, Staszek Sieradzki „Świst”, bohater Powstania i więzień PRL, ukochany instruktor harcerskiej braci dosłownie w całej Polsce, Witold Sikorski „Boruta”, bohater Powstania i więzień PRL, dziś znakomity lekarz (jego syn Piotr działał ofiarnie w Hufcu Mokotów), Zygmunt Kujawski „Brom”, lekarz Zgrupowania „Radosław”, który uratował życie dziesiątkom młodych ludzi w Powstaniu.
W ich pamięci przetrwała owa chwila wieczorna, gdy przed białymi krzyżami pochylił się sztandar Hufca Mokotów, uszyty z elementów wykonanych przez harcerzy na obozach, i zabrzmiały słowa komendanta Hufca ZHP Mokotów: „Wzywamy Cię, Janku Bytnarze, druhu «Rudy», który podczas tortur w gestapo nie powiedziałeś ani słowa. Wzywamy Cię, Alku Dawidowski «Kopernicki», który na Długiej, sam śmiertelnie ranny, dwakroć ratowałeś życie swoim kolegom. Wzywamy Ciebie, «Felku» Pendelski, który aż do zgonu pozostałeś w łanie mazowieckiego żyta, aby osłonić rannego przyjaciela. Wzywamy Ciebie Tadeuszu Zawadzki, druhu «Zośko», bohaterski dowódco poległy w szturmie na strażnicę w Sieczychach, gdy jako pierwszy biegłeś na kule”.
Mówił mi Bogdan Deczkowski „Laudański”:
– Staliśmy wśród lasu białych krzyży, pod którymi spoczywają nasi przyjaciele, wzywani przez mokotowskich harcerzy, i każdy widział ich w jakiejś chwili, która szczególnie zapadła w pamięć…
Ja wspominałem swoją przysięgę składaną naszemu hufcowemu Hufca Południe „Sad” – „Rudemu”: „Ślubuję na twoje ręce pełnić służbę w Szarych Szeregach, tajemnic organizacyjnych dochować, do rozkazów służbowych się stosować, nie cofnąć się przed ofiarą życia”, wspominałem „Zośkę” z naszych Szaro-Szeregowych kominków i jego gawędę o pojęciu służby – i ten wieczór sierpniowy w 1943 roku w Sieczychach, naszą akcję na niemiecką strażnicę graniczną. Gdy dobiegłem do postaci, która osunęła się na ziemię i krzyczałem bez sensu: – Druhu! Druhu! Co się druhowi stało?! I ten krzyk Andrzeja Morro: O, Boże! Tadeusz!
A teraz staliśmy przy ich mogiłach, słuchali wezwania do apelu, a każde imię uderzało w nasze serca żalem, pamięcią – i nadzieją. Bo to przecież ci młodzi harcerze z mokotowskiego hufca byli Ich i naszym POJUTRZE, jak wyznaczało Szaro-Szeregowe przeznaczenie. DZIŚ – to była okupacja, walka podziemna, konspiracja, ale też nauka i praca, JUTRO – Powstanie, POJUTRZE – Polska, wymarzona, wyśniona, wywalczona, godna szacunku.
I przepowiadałem sobie Katechizm Szarych Szeregów, patrząc na wyprostowane na baczność nasze nowe Szare Szeregi, których imię miał Mokotów nowym napełnić życiem:
„Nie rzucam słów na wiatr. Umiem walczyć, umiem cierpieć.
Słowo moje jest pewne. Na jego straży stoi honor Polaka.
Kocham mocne, radosne, zwarte życie”.
Nam nie była dana ta radość: Pojutrze – myślałem – Niechaj dla nich stanie się prawdą. Prawdą z naszego hymnu:
„Za nami pójdzie naród, z orłami, sztandarami
i wieść będziemy młodych Szarymi Szeregami”.
Moja wierna przyjaźń z Hufcem Mokotów im. Szarych Szeregów datuje się od wrześniowego wieczoru roku 1978, gdy spotkaliśmy się na święcie pamięci w Klubie Księgarza na Rynku Starego Miasta. Na zdjęciach widzę Druha Jerzego Kazimierczuka, żołnierza armii „Polesie” gen. Kleeberga, walczącego do ostatnich dni września 1939 roku, instruktora Mokotowa, widzę Druha Wiesława Paluszyńskiego, obydwu pogrążonych w rozmowie z Matulą Polskich Harcerzy – matką Janka Bytnara „Rudego”, Zdzisławą Bytnarową.
Widzę Zośkowców – „Śwista”, Bogdana Celińskiego „Wiktora”, bohatera finału książki Kamyka „Zośka i Parasol”, widzę prof. Kazimierza Łodzińskiego, uczestnika akcji pod Arsenałem, po wojnie znakomitego chirurga.
Pamiętam, że dziękowali nam za pierwsze publiczne wspomnienie Janka
Rodowicza „Anody”, bohatera akcji pod Arsenałem i Powstania, „ułana batalionu «Zośka»”, zakatowanego przez UB podczas śledztwa 7 stycznia 1949 roku.
Od tamtego marcowego wieczoru trwa moja więź i przyjaźń z Hufcem Mokotów. Przeżywałam z mokotowskimi harcerzami odsłonięcie tablicy na domu przy Alei Niepodległości 159, gdzie mieszkał „Rudy”, i towarzyszące tej uroczystości spotkanie w Klubie Pietrzaka przy ul. Pięknej, na które przybył sam dowódca Zgrupowania – gen. Jan Mazurkiewicz „Radosław”. Mojej gawędy słuchały wówczas – dzięki Hufcowi Mokotów – żyjące jeszcze matki poległych chłopców i dziewcząt. Tych rozsławionych wspomnieniami towarzyszy broni, jak syn legendarnego generała „Halki” – Maciek Bittner, i tych, których nie wzięła na skrzydła legenda, prawdziwie szare tworzących szeregi…
To dzięki temu spotkaniu mógł się narodzić rozdział „Szare, szare, szare szeregi” w IV tomie „Wiernej rzeki harcerstwa”, wydobywający z cienia zapomnianych bohaterów „Zośki”…
Marzec 1981. Słyszę donośne echo rytmu wybijanego defiladowym krokiem pocztu sztandarowego Hufca prowadzonego przez Wiesia Paluszyńskiego. Od echa tych kroków, rozbrzmiewającego donośnie w auli Politechniki Warszawskiej, zaczniemy z Andrzejem Matulem wielką audycję z cyklu „Cztery pory roku” w I programie Polskiego Radia – relację z uroczystości wmurowania z inicjatywy Hufca Mokotów tablicy studentowi tajnej politechniki – Tadeuszowi Zawadzkiemu „Zośce”. Nieopodal – przed wejściem do audytorium imienia profesora Józefa Zawadzkiego – widnieje tablica poświęcona ojcu „Zośki” – rektorowi Politechniki, chemikowi europejskiej sławy, członkowi Rady Wychowawczej Szarych Szeregów.
W marcu roku 1983 – w apogeum stanu wojennego – staniemy z Markiem Perepeczko w tejże auli Politechniki, by poprowadzić – z inicjatywy Hufca Mokotów – kominek poświęcony bohaterom spod Arsenału…
Zapamiętałam tę uroczystość szczególnie, bo wzięła w niej czynny udział wnuczka Henryka Sienkiewicza, Maria (nie na darmo Andrzej Małkowski nazwał „W pustyni i w puszczy” „najpiękniejszą powieścią skautową”), były też obecne – obok Matuli Bytnarowej obie siostry, zaprzyjaźnione z Hufcem – hm. Hanka Zawadzka i hm. Duśka z Bytnarów Dziekańska.
Ale zapamiętałam ten kominek także dlatego, że potem musiałam gnać taksówką do Krakowa, by zdążyć na premierę „Hioba” Karola Wojtyły ze scenografią mego męża… I widzę scenę – wypaloną, poranioną, jak spływa na nią biały płaszcz archanioła Elichu, układając się w drogę nadziei…
Rajdy Arsenał. Od 1978 do 2007 opuściłam tylko jeden, w 2000 roku, gdy autor tej scenografii odchodził z tego świata.
Pamiętam ledwo kilka Arsenałów z ciepłą, wiosenną aurą i resztę z lodowatym chłodem, deszczem, a nawet śnieżycą, która w 1994 roku uniemożliwiła Matuli Bytnarowej wyjście z samochodu, by przyjąć defiladę – ostatnią w Jej życiu. Cóżeście, o harcerzyki, uczynili świętemu od pogody, że takie plagi na was zsyła, których nawet święty Jerzy – patron harcerzy, „najpierwszy z rycerzy, co włócznią z wysoka tęgo bije smoka” (jak pisze Kasprowicz) – pokonać nie może?
Pamiętam, jak Druh „Świst” umówił się ze mną na punkcie patrolowym Rajdu Arsenał przy ulicy Wilanowskiej 5 i krążyłam, nieszczęśnica, ulicą Wilanowską, Aleją Wilanowską, w głowę zachodząc, skąd szlak powstańczy „Zośki” na Mokotowie? A to była oczywiście stara ulica Wilanowska na Czerniakowie, gdzie nasz „Świst” królował wśród harcerek z Hufca Sulejówek im. Batalionu „Zośka”, opowiadając im dramatyczne ostatnie dni zmagań Batalionu…
Przyjeżdżały na Arsenał drużyny Nieprzetartego Szlaku – im. Alka Dawidowskiego z Krakowa (dzieci niewidome), im. Janka Bytnara z Lublina (dzieci niesłyszące). Co roku są Szefczyki – Krąg Instruktorski im. Rudego z bratniego Hufca im. Szarych Szeregów w Świdnicy, co roku jest hm. Krzysztof Jakubiec z Łódzkiej Chorągwi Związku Harcerstwa Polskiego, twórca ogólnopolskiej sławnej akcji „Arsenał Pamięci”…
Fotograficzną kronikę Arsenałów i naszych kominków Hufca Mokotów możecie zobaczyć na mojej wystawie „Kamyk na szańcu – opowieść o Druhu Aleksandrze Kamińskim i jego bohaterach – Harcerzach Szarych Szeregów”. Eksponowana tylko w samej Warszawie pięciokrotnie, w roku 2004 w Pałacu Kultury zgromadziła przez dwa i pół miesiąca 64 tysiące zwiedzających! Udało się też utrwalić jeden z Arsenałów w moim filmie telewizyjnym o bohaterach „Kamieni na szaniec”.
Kominek – wernisaż Kamykowej wystawy w 60. rocznicę Powstania – przygotowałam oczywiście z udziałem harcerek i harcerzy Hufca Mokotów, którzy dzielnie nadal wspierają mnie w działaniach na ojczystym szańcu. To przede wszystkim szczep im. hm kpt. Andrzeja Romockiego „Morro” z Justyną Tworek oraz szczep im. Zawiszy Czarnego z Druhną Emilką Kulczyk-Prus. Występują w moich widowiskach o Wielkich Polakach, promocjach książek, dyżurują ze mną na kiermaszu Duszpasterstwa Środowisk Twórczych, towarzyszą mi podczas uroczystości odbierania nagród, a czasem odbierają je w moim imieniu, jak to było w grudniu 2004 z nagrodą Kapituły św. Brata Alberta – „Za wierność Polsce”.
Sekwencję „PLON” na mej Kamykowej wystawie otwiera zdjęcie salutującego pod Arsenałem hm. Wiesława Paluszyńskiego. Spotykamy się z nim do dziś co roku tam, gdzie najpiękniej harcerze Szarych Szeregów dali wyraz bohaterstwu braterstwa…
Dziękuję Wam, Druhny i Druhowie, za dar przyjaźni, za niezapomniane dni Arsenałowe, bez których harcerski rok byłby kaleki i ubogi, dziękuję „za wierność Polsce” i ideałom Szaro-Szeregowym, zawartym w Katechizmie. Prowadźcie nadal młodzież Szarymi Szeregami w „zwarte, mocne, radosne życie”, walcząc o „ideał Polski godnej szacunku”, za który polegli Wasi rówieśnicy – patroni wspaniałego Hufca ZHP Mokotów.