413 WDHiZ
im. kpt. hm. Andrzeja Romockiego „Morro”
chusta bordowo-zielona
SP nr 205 ul. Spartańska 4
Komendanci
hm Piotr Sikorski
phm Jacek Kotela
phm Andrzej Skalmowski
pwd Renata Mreńca
phm Beata Mazur
phm Piotr Gąciarek
Historia Szczepu 413 WDHiZ sięga 1966 roku, kiedy to przy mokotowskiej tysiąclatce (SP nr 205) powstały pierwsze drużyny harcerskie. Początkowo dwie niezależne – męska i żeńska, ale nie na długo. Jeszcze w tym samym roku, w obecności rodziców, nauczycieli i zaproszonych gości, doszło do uroczystego zszycia chust: ciemnozielonej (którą dotąd nosili chłopcy) i bordowej (dziewczęcej). Od tamtej pory na szyjach i pagonach nosimy dwie barwy, zaś numer szczepu wyszywamy na nich żółtą nicią.
Naszym bohaterem jest kpt. hm. Andrzej Romocki „Morro”, którego imię przyjęliśmy tuż przed oficjalnym zawiązaniem się koedukacyjnych drużyn w szczep – w roku 1967. Do dzisiaj dumni jesteśmy z dwóch rzeczy. Po pierwsze – byliśmy jednym z pierwszych środowisk z szaroszeregowym bohaterem. Po drugie (być może ważniejsze) – pomysł, by został nim właśnie Andrzej, wyszedł od samych harcerzy, którzy, poznawszy Jadwigę Romocką, zapragnęli naśladować jej słynnego syna. Utrzymywali z nią kontakt przez lata – słuchając barwnych opowieści i przejmujących zwierzeń, starając się ulżyć jej ciągłej trosce o zachowanie pamięci zmarłych synów i… jedząc szarlotkę, której legendarny smak do dziś powraca jako niezbędny motyw gawęd o bohaterze.
Wśród mokotowskich środowisk wyróżnia nas jeszcze jedno – stała obrzędowość spisana, razem z prawami i obowiązkami, w Konstytucji Szczepu 413 WDHiZ. Inne drużyny hufca wybierają sobie obrzędowość czasowo. My, od 1971 roku, jesteśmy starożytnymi Rzymianami. Zastępy to centurie, drużyny – legiony. Drużynowi nazywani są konsulami, przyboczni trybunami, a sam komendant nosi zaszczytny tytuł cezara. Obozy rozbijamy według wzorów antycznych armii, a otwieramy je tradycyjnymi auspicjami (wróżbami), wznosząc okrzyki ku czci Jowisza, Westy, Minerwy i Marsa. Zdarza nam się meldować po łacinie, a zamiast „Czuwaj!” mówić „Salve!”. Widuje się nas w zwiewnych tunikach, senatorskich togach lub purpurowych płaszczach legionistów. Symbolem szczepu jest „Helios” – żółty krzyż ze zwieszonymi w dół ramionami – znak antycznego boga Słońca, który nie tylko nosimy na rękawie munduru, ale, obowiązkowo, stawiamy obok masztu na placach apelowych każdego obozu.
Mówią o nas, że jesteśmy trochę krnąbrni i niepokorni, innym razem zwariowani i pełni niekonwencjonalnych pomysłów. Chętnie podejmujemy wyzwania, nawet te ponad miarę. Co ciekawe opinia „szczepu z fantazją” towarzyszy nam od czterdziestu lat. I na tym właśnie polega, w naszym subiektywnym odczuciu, największy fenomen 413. Mimo pokoleniowych zmian, w szczepie panuje ten sam duch, którego uczymy się od poprzedników. Ci ostatni zresztą, wcale tak łatwo nie żegnają się z 413. Na zloty, święta i w ramach zwykłych obozowych odwiedzin przyjeżdżają nawet ci, którzy… pamiętają zszywanie chust w 1966 roku.